Rozmowa z kierowcą Uber: „Trzymam kciuki za lokalne korporacje taksówkowe”
W ostatnich miesiącach sytuacja kierowców platform przewozowych staje się coraz trudniejsza. Wysokie prowizje, brak wsparcia ze strony partnerów oraz brak realnych działań ze strony władz sprawiają, że wielu kierowców zaczyna poważnie rozważać odejście z zawodu. O wyzwaniach branży, problemach z platformami oraz o przyszłości przewozów Anna Ozdoba rozmawia z Piotrem współorganizatorem protestów kierowców, który od ponad trzech lat pracuje w branży przewozów.
Anna: Piotr, jesteś kierowcą platform przewozowych od ponad trzech lat. Co skłoniło Cię do wejścia w tę branżę i jakie były Twoje pierwsze wrażenia?
Piotr: Decyzję o rozpoczęciu pracy jako kierowca podjąłem po COVID-zie. Pandemia to był dziwny okres, kiedy wiele małych biznesów upadło, w tym również mój. Potrzebowałem szybkiego źródła dochodu, a że od lat 90-tych myślałem o pracy jako taksówkarz, stwierdziłem, że spróbuję w branży przewozów na aplikacji.
Anna: Czyli poniekąd spełniłeś swoje dawne marzenie o pracy w przewozach. Jak wyglądały Twoje początki jako kierowca aplikacji? Czy było łatwo się wdrożyć, czy napotkałeś jakieś trudności?
Piotr: Trzy lata temu procedura wejścia do przewozów była łatwiejsza, mniej formalności. Pierwsze, co zrobiłem, to rozpoznanie rynku i wybór partnera. Samochód miałem własny, idealnie nadający się do tej pracy, więc odpadały koszty wynajmu samochodu. Potym jak podpięto mnie pod partnera i aktywowano konto Uber, od razu wyjechałem i włączyłem aplikację. Kiedy przyszedł pierwszy kurs z Redy na dworzec w Gdyni, na którym zarobiłem 25 zł, cieszyłem się jak dziecko.
Anna: To musiało być ekscytujące uczucie – pierwszy kurs i pierwsze zarobione pieniądze w nowej branży. A jak wyglądało Twoje pierwsze wrażenie po kilku tygodniach pracy? Czy branża okazała się zgodna z Twoimi oczekiwaniami?
Piotr: Na początku musiałem się wiele nauczyć, opracować własne zasady „BHP” metodą prób i błędów. Jakich klientów nie brać, jakich kursów nie warto robić. Wiesz, na początku wszystko jest trochę widziane przez różowe okulary, ale w rzeczywistości ta branża to nie jest lekki chleb. Tym bardziej że z czasem okazało się, że kierowca to „pierwsze ogniwo w łańcuchu pokarmowym” i cała branża opiera się na bezwzględnym żerowaniu na pracy kierowcy.
Anna: Brzmi jak twarda szkoła życia. Wspomniałeś, że musiałeś wypracować własne zasady „BHP”, żeby unikać problematycznych kursów i pasażerów. Możesz podać kilka przykładów sytuacji, które nauczyły Cię ostrożności?
Piotr: W pierwszy mój sylwester miałem kurs gotówkowy w ramach FreeNow, był to całkiem długi kurs za niezłą kwotę. Pasażer po dojechaniu na miejsce uciekł, nie płacąc. Na szczęście był na tyle głupi, że wbiegł do domu jednorodzinnego. Jako że kwota za kurs była spora, postanowiłem wezwać policję i udało się im odzyskać pieniądze, ale teraz z dużą rezerwą podchodzę do nocnych kursów gotówkowych.
Anna: To musiało być frustrujące, ale dobrze, że udało Ci się odzyskać pieniądze. Takie sytuacje pokazują, jak ważna jest ostrożność w tej pracy. Czy to był Twój najgorszy incydent, czy zdarzyły się jeszcze trudniejsze sytuacje podczas kursów?
Piotr: Na szczęście nie miałem problemów z agresją pasażerów ani zanieczyszczeniem pojazdu. Czasami podczas kursu czuję napięcie ze strony pasażera. Prawdopodobnie jestem dobrym psychologiem i nie mam problemów z komunikacją. W tym zawodzie trzeba mieć wyczucie i umiejętność szybkiego rozładowania napięć, ale czasami, niestety, niewiele to pomaga — trzeba zacisnąć zęby i jak najszybciej dojechać do celu.
Anna: A co z zarobkami? Na początku wspomniałeś, że w pierwszym kursie zarobiłeś 25 zł i sprawiło Ci to radość. Jak Twoje podejście do kwestii finansowych zmieniło się po tych trzech latach? Czy zarobki w tej branży pozwalają na stabilne utrzymanie?
Piotr: Zarobki to bardzo skomplikowany, szeroki i bolesny temat. Przez ostatnie trzy lata wiele się zmieniło. Wszyscy odczuwamy skutki inflacji. Koszty życia wzrosły — jedzenie, mieszkanie, prąd, woda. Także koszty związane z przewozami poszły znacząco w górę — paliwo, części, wszystkie usługi serwisowe, ubezpieczenie. Problem w tym, że na tle tego wszystkiego ceny usług przewozowych wzrosły dość nieznacznie. Dla przykładu, mój barber w ciągu ostatnich trzech lat podniósł cenę standardowej usługi z 30 zł do 80 zł. A ja, gdybym dzisiaj miał wykonać taki sam kurs, jak mój pierwszy, na którym zarobiłem 25 zł, otrzymałbym nie więcej niż 35 zł.
Anna: A co z prowizjami pobieranymi przez platformy? Ostatnio dużo mówi się o tym, że Uber i Bolt zwiększyły swoje stawki prowizyjne. Jak to wpływa na Twoje dochody?
Piotr: Bolt prowizję podniósł już dość dawno do 31%. Uber, który w mojej opinii zawsze był najbardziej wiarygodną platformą, w zeszłym roku, wprowadzając dynamiczną prowizję, która wynosi nawet 50%, zrobił coś tak karygodnego, że w mojej hierarchii platform z najwyższego miejsca spadł na sam dół. Wyobraź sobie, że wykonując kurs około 20km, pasażer za przejazd płaci 61 zł, a kierowca za swoją pracę otrzymuje 31 zł. i z tego musi pokryć jeszcze paliwo i inne koszty. To jest Chore!
Anna: To brzmi jak kompletne odwrócenie logiki biznesu. Czy myślisz, że w tej sytuacji możliwe jest wypracowanie jakiegoś skutecznego sposobu obrony praw kierowców? Na przykład poprzez protesty, zrzeszanie się czy negocjacje z platformami?
Piotr: Są podejmowane próby takich działań, jak na przykład Ogólnopolski Protest Kierowców Uber, niestety środowisko kierowców jest mocno rozbite i niejednolite. Na przewozach jeździ sporo migrantów, którzy kompletnie nie interesują się takimi działaniami, po pierwsze dlatego, że istnieje bariera językowa, po drugie, ponieważ są odrzucani przez rodzimych kierowców, a po trzecie, traktują tę pracę tymczasowo i nie zależy im na zmianach. Ten brak jedności wykorzystują zarówno platformy, jak i partnerzy, którzy też aniołkami nie są.
Anna: Brak jedności wśród kierowców rzeczywiście może być dużą przeszkodą w skutecznej walce o lepsze warunki. Wspomniałeś też o partnerach – jak oceniasz ich rolę w tym systemie? Czy są bardziej po stronie kierowców, czy raczej działają tylko we własnym interesie?
Piotr: To jest też istotny problem i dość zawiły do omówienia. Zawiły, bo zawiłe są powiązania i zależności między platformami, partnerami i kierowcami. Należy zwrócić uwagę, że w większości przypadków kierowcy są zatrudniani przez partnerów, a nie bezpośrednio przez platformy. Co za tym idzie, to partnerzy powinni negocjować i reagować na działania platform, takie jak wprowadzenie dynamicznej prowizji. Niestety, partnerzy w najmniejszym stopniu nie poczuwają się do wystąpienia w obronie interesów kierowców. Myślę, że w dłuższej perspektywie jest to błąd. Partnerzy żyją z kierowców, z wynajmu aut. Jeżeli nie będzie opłacało się wynajmować samochodów i pracować w przewozach w dotychczasowej formie, to znacząco odbije się to na firmach będących partnerami platform.
Anna: Czyli partnerzy, zamiast być naturalnym łącznikiem między kierowcami a platformami, koncentrują się głównie na własnych zyskach i nie interesuje ich, że w dłuższej perspektywie może to doprowadzić do kryzysu w branży. A jak Twoim zdaniem przyszłość tej pracy będzie wyglądać? Czy widzisz jakieś realne zmiany na horyzoncie, czy raczej wszystko będzie zmierzać w stronę coraz większej eksploatacji kierowców?
Piotr: Początkowo swojego partnera darzyłem dużym szacunkiem, bo rzeczywiście rozliczenia były punktualne, a wsparcie dość skuteczne. Niestety, po wprowadzeniu 1% prowizji przez większość partnerów, kiedy zacząłem analizować rozliczenia i uświadomiłem sobie, ile tak naprawdę partner zarabia na mojej pracy, zmieniłem zdanie. Bez wchodzenia w szczegóły powiem Ci tylko, że jest to znacznie więcej niż 1%, a nawet więcej niż 5% przychodów brutto każdego kierowcy. Co do przyszłości branży, to nie sądzę, żeby nastąpiły jakiekolwiek zmiany w najbliższym czasie. Teraz dla kierowców jest najtrudniejszy okres roku. Ci, którzy wytrzymają, na wiosnę i latem poczują poprawę, ale jeżeli do jesieni nie nastąpią jakieś działania w kierunku poprawy sytuacji kierowców, może być naprawdę bardzo źle. Mam nadzieję, że sygnały wysyłane przez kierowców na grupach dyskusyjnych i poprzez różnego rodzaju formy protestów nie zostaną zbagatelizowane.
Anna: Myślisz, że jeśli sytuacja się nie poprawi, to jesienią może dojść do masowego odpływu kierowców? Czy może bardziej do wzrostu działań protestacyjnych? Bo jeśli Uber, Bolt i FreeNow tego nie odczują finansowo, to raczej nie będą mieli motywacji, żeby cokolwiek zmieniać.
Piotr: Trudno jednoznacznie przewidywać. W czerwcu 2024 roku, kiedy wprowadzano obowiązek posiadania polskiego prawa jazdy, również mówiło się o odpływie kierowców, co jednak wcale nie nastąpiło. Myślę, że platformy testują wytrzymałość kierowców i zareagują dopiero wtedy, jeśli ich statystyki rzeczywiście pokażą, że kierowcy rezygnują z pracy. Ja osobiście również rozważam przejście do pracy w tradycyjnej korporacji taksówkowej. Wydaje się, że po latach zadyszki lokalne korporacje łapią oddech i odbudowują swoją pozycję na rynku przewozów osobowych. Szczerze powiem, mimo tego, iż sam jestem kierowcą platform mobilnych, trzymam kciuki za lokalne korporacje taksówkowe.
Anna: Na zakończenie powiedz jakie masz przesłanie dla innych kierowców aplikacji, którzy zmagają się z podobnymi problemami?
Piotr: Kierowcom, którzy nie traktują tej pracy jako chwilowego zajęcia, sugerowałbym łączenie się w grupy, dążenie do sformalizowania struktur oraz podjęcie działań i nacisków w celu poprawy sytuacji. Ja dałem sobie czas do jesieni – jeśli sytuacja się nie poprawi, a zarobki nie wzrosną w zauważalny sposób, planuję wycofać się ze współpracy z platformami. Podejrzewam, że podobnie myśli wielu kierowców.
Anna: Dzięki za szczere odpowiedzi i życzę żeby sytuacja w branży uległa poprawie.