GIG ECONOMY – współczesne niewolnictwo czy elastyczność jutra?
Geneza, mechanizmy i skutki systemu, który zmienia rynek pracy w Polsce
Wprowadzenie
W ostatnich latach na polskim rynku pracy dynamicznie rozwija się zjawisko tzw. gig economy – modelu pracy, w którym osoby fizyczne wykonują doraźne zlecenia za pośrednictwem cyfrowych platform. Przykłady? Uber, Bolt, Glovo, Wolt, Uber Eats.
W teorii – elastyczność i niezależność. W praktyce – niepewność, brak zabezpieczeń i postępujący wyzysk. Czas przyjrzeć się temu zjawisku uczciwie i bez mitów.
Rys historyczny gospodarki platformowej z uwzględnieniem Ubera jako pioniera modelu
Model gospodarki platformowej (gig economy), polegający na oferowaniu usług przez pośrednictwo cyfrowych aplikacji mobilnych, wywodzi się z Doliny Krzemowej (USA), gdzie w latach 2008–2010 narodziła się nowa forma organizacji pracy, pozornie oparta na elastyczności i „samozatrudnieniu”.
Termin gig economy pochodzi od angielskiego słowa „gig” – potocznie oznaczającego krótki występ lub zlecenie (np. dla muzyka).
Za prekursora i globalnego inicjatora tego modelu uznaje się firmę Uber Technologies Inc., założoną w San Francisco w 2009 roku przez Travisa Kalanicka i Garretta Campa. Początkowo Uber był aplikacją łączącą pasażerów z prywatnymi kierowcami w modelu tzw. „ride-sharing”, który miał stanowić alternatywę dla tradycyjnych usług taksówkarskich.
W praktyce jednak Uber szybko przekształcił się w międzynarodową korporację przewozową, która organizowała i kontrolowała pracę kierowców, a jednocześnie unikała odpowiedzialności pracodawcy, twierdząc, że kierowcy to niezależni „partnerzy biznesowi”. Firma nie zatrudniała ich na podstawie umów o pracę, lecz zawierała umowy cywilnoprawne – bezpośrednio lub poprzez podmioty pośredniczące („partnerów flotowych”).
To Uber po raz pierwszy wdrożył strategię polegającą na zlecaniu usług transportowych przez aplikację mobilną i jednoczesnym przerzucaniu ryzyk ekonomicznych oraz kosztów (w tym kosztów pracy i utrzymania pojazdu) na kierowców. Model ten bardzo szybko rozprzestrzenił się na inne branże (dostawy jedzenia – Uber Eats, Glovo, Wolt, usługi opiekuńcze, magazynowe itp.), tworząc globalną strukturę wyzysku, którą ekonomiści i prawnicy zaczęli określać mianem „gospodarki aplikacyjnej” lub „cyfrowego feudalizmu”.
Wzrost Ubera stał się inspiracją dla innych graczy na rynku – m.in. estońskiego Bolta, który powstał w 2013 r. (początkowo jako Taxify) i od samego początku kopiował kluczowe elementy modelu Ubera: brak zatrudnienia kierowców, algorytmiczną kontrolę ich pracy, stosowanie zaniżonych stawek za kursy i unikanie odpowiedzialności prawnej za warunki pracy.
Najnowsze badania nad algorytmem Ubera
Z badań przeprowadzonych przez Uniwersytet Oksfordzki (z udziałem Worker Info Exchange) wynika, że:
- Po wprowadzeniu dynamicznej taryfy w 2023 r. średnie wynagrodzenie godzinowe spadło z ok. £22 do ~£19 netto w porównaniu do okresu sprzed wprowadzenia tej zmiany.
- Udział prowizji Ubera wzrósł z ~25% do średnio 29%, a w niektórych przejazdach przekraczał 50%.
- Im wyższy był koszt przejazdu, tym większy procentowy udział Ubera – co pogłębia nierówność i zmniejsza korzyści kierowców.
Opracowania z Columbia i Worker Info Exchange opisują ten model jako „algorytmiczny hazard” (algorithmic gamblification), narzucający brak przejrzystości i niekontrolowaną koncentrację zysków po stronie Ubera.
Reasumując: algorytm Ubera działa tak, że pasażer płaci więcej, kierowca zarabia mniej – a różnicę i rosnące zyski przejmuje firma. Natomiast większe koszty są przerzucane na kierowców.
Czym jest „gig economy”?
Tak jak już zostało wspomniane wcześniej, w ujęciu gospodarczym odnosi się do modelu, w którym pracownicy nie są zatrudniani na etatach, lecz realizują zlecenia za pośrednictwem aplikacji/platform cyfrowych, formalnie jako „niezależni współpracownicy”.
Gig economy opiera się na trzech podstawowych filarach:
- Platforma cyfrowa – podmiot, który udostępnia aplikację, zarządza algorytmem zleceń i pobiera prowizje (np. Uber, Bolt).
- Zleceniobiorca – kierowca lub kurier, wykonujący usługę fizycznie.
- Użytkownik – klient korzystający z przejazdu lub dostawy.

Jak działa ten system w praktyce?
Giganci rynku, tacy jak Uber i Bolt, unikają bezpośredniego zatrudniania kierowców. Zamiast tego stosują model partnerów flotowych – firm pośredniczących, które formalnie „zatrudniają” kierowców na umowach cywilnoprawnych, często fikcyjnych i oderwanych od realnych warunków pracy.
W rzeczywistości to platforma zarządza pracą kierowcy: przydziela zlecenia, ustala stawki, ocenia efektywność, karze, blokuje lub zawiesza dostęp do aplikacji.
Przykładowe skutki dla kierowcy:
- Praca nawet 10–12 godzin dziennie, 6–7 dni w tygodniu, bez prawa do urlopu.
- Stawki za kursy, które nie pokrywają nawet kosztów eksploatacji pojazdu.
- Brak ubezpieczenia chorobowego, urlopowego, emerytalnego.
- Brak realnej swobody – mimo że formalnie kierowcy są „wolni”.
Czy to tylko polski problem?
Nie. Procesy sądowe w Wielkiej Brytanii, Holandii, Belgii, Francji i Hiszpanii już wykazały, że Uber i Bolt są de facto pracodawcami. Europejskie sądy stwierdzały jednoznacznie, że:
- kierowcy podlegają kierownictwu platform,
- nie mają swobody w ustalaniu ceny,
- są zależni ekonomicznie,
- nie mają możliwości realnego odrzucenia zlecenia bez konsekwencji.
Co to oznacza?
Model gig economy działa w Polsce tylko dlatego, że państwo nie egzekwuje istniejących przepisów prawa pracy i prawa podatkowego. Władze godzą się na to, że cudzoziemcy (np. z Gruzji, Ukrainy czy Azji Centralnej), nieświadomi swoich praw lub nieznający języka, wykonują pracę za stawki dumpingowe.
W efekcie:
- Polacy są wypychani z rynku pracy lub zmuszani do emigracji.
- Zyski platform rosną, a podatki trafiają do rajów podatkowych.
- Państwo nie kontroluje tego sektora i zrzuca ciężar kosztów społecznych (ZUS, zdrowie) na obywateli.
Przykład platformy Pyszne.pl jako dowód, że model „gig economy” można zastąpić uczciwymi relacjami pracowniczymi
Warto wskazać również inne platformy cyfrowe działające w Polsce i Europie, które początkowo funkcjonowały w gig economy, ale zmieniły swój model zatrudnienia pod wpływem jednoznacznych orzeczeń sądów, presji związków zawodowych oraz krytyki opinii publicznej i instytucji krajowych.
Przykładem jest firma Pyszne.pl (niderlandzka grupa Just Eat Takeaway), która jeszcze kilka lat temu opierała swój model działania na samozatrudnieniu kurierów. Po serii procesów sądowych w Holandii, Niemczech, Francji czy Hiszpanii, w których uznano, że praca kurierów spełnia cechy stosunku pracy, Pyszne.pl wprowadziło umowy o pracę.
Obecnie pracownicy tej platformy w wielu krajach mają zapewnione minimalne wynagrodzenie, ubezpieczenia społeczne, składki emerytalne, a także urlopy i chorobowe.
Zmiana ta nie doprowadziła do upadku biznesu ani pogorszenia jakości usług – przeciwnie, udowodniła, że uczciwe zatrudnianie pracowników jest możliwe także w nowoczesnych sektorach gospodarki cyfrowej.
Czas na debatę i zmianę
W polskim społeczeństwie brakuje wiedzy i świadomości, czym tak naprawdę jest gig economy. Kierowcy i kurierzy często wierzą, że są „przedsiębiorcami”, choć w praktyce są wyzyskiwanymi i pozbawionymi ochrony pracownikami. Platformy zarabiają miliardy, a oni… dopłacają do kursów.
Nie chodzi o zniszczenie tych platform. Chodzi o to, by działały uczciwie, odpowiedzialnie i zgodnie z prawem.
Co dalej?
To pierwszy z cyklu artykułów na temat gig economy. W kolejnych:
- przyjrzymy się orzecznictwu sądów w Europie,
- opiszemy mechanizmy oszustw na VAT, ZUS i PIT,
- pokażemy, jak działa fikcyjne „zatrudnienie przez partnera flotowego” i opiszemy rolę tych podmiotów, bez których systemowy wyzysk nie byłby możliwy,
- oraz wskażemy, jak kierowcy mogą walczyć o swoje prawa – także w sądzie.
Jeśli jesteś dziennikarzem, prawnikiem, pasażerem albo kierowcą – dołącz do debaty.
Nie dajmy się oszukiwać słowami o elastyczności, gdy za rogiem czai się wyzysk.
Autor: Wektor 44

Bolt stosuje od jakiegoś czasu tzw. elastyczną prowizję która jest faktycznie prowizją rosnącą, im droższy kurs, tym wyższa prowizja, nawet 50%. Oprócz tego podatek od prowizji którą sam pobiera, jednak potrąca kierowcy i w rzeczywistości zabiera nawet ponad 60% powodując że stawka za 1km spada do poziomu znacznie poniżej kosztów eksploatacji pojazdu, w odpowiedzi na argumenty dot.prowizji uzasadniają to że Polskie prawo nie zabrania nikomu wykonywać pracy poniżej kosztów. Ponadto „zespół wsparcia” dla kierowców jest fikcją, nie rozwiązują żadnych problemów, na nie wygodne pytania po prostu nie odpowiadają. Powinny niezwłocznie powstać przepisy prawne które uregulują ten chory system.
Pomyliło ci się, Bolt ma sztywne 31% to Uber stosuje dynamiczna prowizje