Rekordowe ceny przejazdów Uber pokazuje swoje prawdziwe oblicze

W ostatnich tygodniach pasażerowie korzystający z Ubera zaczęli zauważać istotny wzrost cen przejazdów. Coraz częściej pojawiają się porównania, że „Uber kosztuje już tyle, co zwykła taksówka”. Faktycznie, w wielu polskich miastach, szczególnie w godzinach szczytu czy podczas złej pogody, pasażerowie odnotowują rekordowe ceny przejazdów Uber. Jednak to, co dzieje się po drugiej stronie aplikacji, wcale nie jest równie optymistyczne.

Kierowcy Ubera od miesięcy walczą o godne stawki. Niestety, mimo rekordowych cen dla pasażerów, wynagrodzenia kierowców wciąż pozostają na żałosnym poziomie. W większości przypadków stawka za kilometr nie przekracza 2,5 zł brutto. Oznacza to, że po odliczeniu prowizji, kosztów paliwa, eksploatacji pojazdu, ubezpieczenia i podatków, kierowca zostaje z kwotami, które trudno uznać za godziwe wynagrodzenie za uczciwą pracę.

W tym samym czasie Uber nie ma już żadnych oporów, by pokazywać swoje prawdziwe oblicze. Zyski globalnej korporacji rosną, a kierowcy, którzy faktycznie wykonują całą robotę, są traktowani jak tani i wymienialny zasób. Różnica między wysokimi cenami dla pasażerów a żałosnymi wypłatami kierowców nie trafia do lokalnej społeczności ani nie jest inwestowana w poprawę warunków pracy. Trafia bezpośrednio do kieszeni Ubera.

Ostatnie protesty kierowców w Warszawie i innych miastach jasno pokazują frustrację środowiska. Demonstracje odbyły się m.in. w Krakowie, Poznaniu, Wrocławiu, Gdańsku, Szczecinie, Lublinie, a także w wielu mniejszych ośrodkach miejskich. Setki kierowców nie podjęło pracy, zorganizowano demonstracyjny przejazd co spowalniało ruch. Domagano się jednoznacznych działań ze strony platform. Głównym postulatem było podniesienie stawek podstawowych oraz uczciwe warunki pracy, w tym przejrzyste zasady rozliczeń i realny dialog z przedstawicielami kierowców. Niestety, Uber pozostał niewzruszony. Żaden przedstawiciel firmy nie podjął rozmów z protestującymi, nie pojawiły się żadne konkretne deklaracje ani nawet oficjalne stanowisko. Kierowcy zostali zignorowani, jakby ich głos nie miał żadnego znaczenia.

Rekordowe ceny przejazdów Uber

To kolejny dowód na to, że dla korporacji tacy jak my są tylko „elementem systemu” — narzędziem do generowania zysków. Gdy trzeba jeździć, aplikacja działa. Gdy trzeba rozmawiać o pieniądzach — zapada cisza.

Uber nie tylko nie planuje podnieść stawek dla kierowców, ale coraz częściej ogranicza możliwość uzyskiwania bonusów, wprowadza nieczytelne zasady rozliczeń i zmienia algorytmy, które jeszcze bardziej utrudniają planowanie pracy. Z perspektywy kierowcy wygląda to jak klasyczne wyciskanie cytryny do ostatniej kropli.

Mimo inflacji, wzrostu kosztów utrzymania auta i coraz większego ryzyka, Uber zdaje się całkowicie ignorować realia lokalnych rynków. Chciwość tej korporacji nie zna granic. W kraju, gdzie minimalna stawka godzinowa jest prawnie określona, kierowcy Ubera często pracują za stawki niższe niż pracownicy fast foodów. Trudno to uznać za przypadek. To celowa strategia maksymalizacji zysków kosztem ludzi, którzy codziennie wożą pasażerów po naszych ulicach.

Zbliżamy się do niebezpiecznego punktu, w którym cały rynek przewozów osobowych w Polsce może stać się de facto monopolem jednej globalnej korporacji. Jeśli teraz nie powiemy „dość”, to niedługo nie będziemy mieli ani taniego Ubera, ani niezależnych taksówek. Zostanie nam jedynie drogi, bezosobowy system, w którym kierowca jest nikim, a pasażer płaci coraz więcej za coraz mniej.

To nie jest nowoczesna gospodarka dzielenia się. To wyzysk ubrany w aplikację i marketingowe slogany. I najwyższy czas, by zacząć o tym mówić głośno.

Udostępnij ten wpis